wtorek, 24 lutego 2009

Drenaż kapitału z Polski to nic nowego

Wywożenie kapitału z naszego kraju trwa od dawna, właściwie od początku transformacji ustrojowej po 1989 r. W ostatnich jednak latach odbywa się to szczególnie intensywnie i za pomocą nowych metod. Zwłaszcza, że stworzone w Polsce warunki ekspansji dla międzynarodowych grup kapitałowych sprzyjają transferowi gotówki na zachód, tak potrzebnej w centralach tych instytucji, w dobie ogólnoświatowego kryzysu.

Saldo bilansu płatniczego wskazuje jednoznacznie, że z Polski transferowany jest kapitał. W znacznej mierze odpowiadają za to oddziały zagranicznych banków, które transferują zebrane w Polsce oszczędności do swoich centrali za granicę. Oczywiście wymieniając wcześniej złotego na inne waluty. Słabnięcie polskiego złotego jesienią 2008, wywołane tym drenażem, pogłębione zostało jeszcze przez skuteczne spekulacje zagranicznego kapitału. Dzięki tzw. opcjom walutowym CALL spekulanci nabyli prawo zakupu na polskim rynku waluty po cenie z lata 2008 roku, kiedy to – przypomnijmy – za jedno euro płaciło się około trzy i pół złotego. W konsekwencji Polska została wystawiona na atak spekulacyjny wskutek nieostrożnej polityki finansowej, a także zwrócenia na ten fakt uwagi przez międzynarodowe kręgi finansowe.

Przypomnijmy tylko, że już we wrześniu ubiegłego roku JP Morgan ogłosił wiadomość, iż złoty jest najsłabszą walutą i mniej bezpieczną niż węgierski forint. W tej wiadomości padło też charakterystyczne zdanie, że w przypadku kryzysu Polska pozostałaby prawie bez rezerw. To nie wyglądało na prognozę, lecz na zapowiedź. Tymczasem odpływ kapitału jest czynnikiem, który niewątpliwie sprzyja spekulacjom finansowym obliczonym na osłabienie złotego. Jak wynika z ustaleń Instytutu Edukacji Konsumentów na Rynku Kapitałowym, jest bardzo prawdopodobne, że sytuacja ta ma charakter zaplanowanych i zorganizowanych działań, zbliżonym pod względem sposobu działania do sławnego ataku spekulacyjnego George Sorosa na funta szterlinga w 1992 roku.

Drenaż w postaci transferu zysków

Profesor Kazimierz Z. Poznański trafnie przytoczył rzecz wydawałoby się oczywistą, że najkorzystniejszym sposobem dopuszczenia obcego kapitału do danego kraju - jest zgoda na tworzenie całkiem nowych inwestycji, a nie jego inwestycje w zakup starego kapitału (patrz: K. Z. Poznański, „Wielki przekręt. Klęska polskich reform”, Warszawa 2000, s. 25). Wcześniej James Goldsmith radził, żeby uzależniać dostęp zagranicznych korporacji do rynków krajowych od zbudowania przez nie fabryk, a więc od wniesienia swojego wkładu w gospodarkę kraju gospodarza (patrz: J. Goldsmith, „Pułapka”, Warszawa 1995, s. 36). I rzeczywiście, potencjalna aktywność założycielska napływającego do nas kapitału zagranicznego była w stanie wykreować nowe aktywa finansowe i produkcyjne, a więc tym samym - nowe miejsca pracy w Polsce.

Niestety, ani większość rządzących po 1990 roku, ani ich zachodni doradcy, nie rozważali w odniesieniu do zagranicznego kapitału innej strategii w Polsce, poza strategią masowego wykupu przez cudzoziemców rentownych spółek polskiego Skarbu Państwa. W konsekwencji nowi właściciele zagraniczni, poza nielicznymi wyjątkami, nie tworzyli w Polsce po 1990 roku nowych aktywów i nowych miejsc pracy. Najczęściej celem dokonanego wykupu było zniszczenie polskiego państwowo-kapitalistycznego konkurenta rynkowego. O tym mówią chociażby manipulacje dokonane na majątku Fabryki "Wagon" w Ostrowie Wielkopolskim, albo zdemontowanie przez Siemensa we Wrocławiu państwowych Zakładów Elektronicznych "Elwro". W ten sposób, umożliwiono także komunalnej spółce STOEN (Niemcy) zakupienie wielkiego państwowego przedsiębiorstwa zajmującego się dystrybucją energii elektrycznej w Warszawie.

W rezultacie, z przejętych w ten sposób firm, dokonuje się rokrocznie legalny i oficjalny transfer zysków poprzez dywidendy. Dotyczy to zwłaszcza sektora bankowego, który w blisko 80 proc. znajduje się pod kontrolą kapitału zagranicznego. Tylko w latach 2004-2005 w postaci transferów bankowych, wydrenowano z Polski kapitał o wartości około 22 miliardów dolarów. Przy czym, nie zawsze ta sytuacja jest jednoznaczna prawnie, jak choćby w przypadku nowego właściciela Banku Handlowego - czyli Citi Banku, który bez żadnego związku z umową prywatyzacyjną, przekazał do swojej nowojorskiej centrali dywidendę, która została wypracowana na rynku - także w czasie, gdy właścicielem Banku Handlowego był polski Skarb Państwa. Niestety, tego typu proceder możliwy jest, przy całkowitej akceptacji polskich instytucji nadzoru finansowego.

Drenaż transakcyjny

Kolejny kanał wywozu kapitału z Polski związany jest z tzw. cenami transakcyjnymi. Polega on na tym, że polskie firmy-córki w stosunku do swoich zagranicznych firm-matek prowadzą taką politykę rozliczania kosztów, że zawyża się ceny sprowadzanych surowców i półproduktów, które są tutaj poddawane procesowi uszlachetniania. Przy czym w Polsce produkuje się praktycznie po kosztach własnych, do tego dochodzi tańsza robocizna. Natomiast gotowy produkt, wyjeżdża z Polski z wygenerowanym zyskiem, tylko że jego wielkość ujawnia się dopiero poza granicami.

Pomimo tego, że istnieje nawet specjalna dyrektywa UE w sprawie przeciwdziałania takim praktykom, z której wynikają odpowiednie procedury i zalecenia. To jednak ani Ministerstwo Finansów, ani urzędy skarbowe, praktycznie nie prowadzą żadnych działań przeciwdziałających tej ścieżce wywozu kapitału.

Drenaż spekulacyjny

Trzecim sposobem transferu kapitału z Polski jest spekulacja finansowa i giełdowa na ogromna skalę. Jedną z metod takiej spekulacji jest oczywiście gra na giełdzie. Tutaj obowiązuje prosta reguła: ten, kto ma informacje i odpowiednio duże środki, może wygenerować zachowania mniejszych graczy giełdowych. Oczywiście cała operacja polega na tym, aby wycofać swoje aktywa w odpowiednim momencie i pozostawić całą rzeszę tych mniejszych graczy z jak największą stratą na rzecz zysku własnego.

Obecny kryzys światowy - wzmocnił jeszcze motywację do wywozu kapitału – by uzupełnić braki w macierzystych centralach firm, pozbawiając ten proceder jakichkolwiek zasad. Aby być skutecznym zastosowano na masową skalę tzw. opcję walutową. Ostatnio bardzo nagłośnioną w mediach - spekulację finansową.

Strategię opcji zastosowało kilkanaście banków i najczęściej chodziło w niej o oszukanie własnych klientów. Media opublikowały m.in. opracowanie na ten temat dr Mariusza Andrzejewskiego oraz analizę dr Pawła Karkowskiego, którzy zgodnie wykazują, że banki większość transakcji opcyjnych zawarły w momencie, gdy złoty był u szczytu aprecjacji i dla bankowców musiało być jasne, że lada chwila trend się odwróci i nastąpi deprecjacja. Co więcej, oferowano przedsiębiorstwom w pakietach opcje asymetryczne, jednostronnie korzystne dla banków, a czasem uzależniano nawet od nich przyznanie kredytu obrotowego.

Następnie, niektórzy z zagranicznych inwestorów dla rozkręcenia tej spekulacji ogłaszali złe prognozy dla rynku na najbliższy rok. Wreszcie realizując swoje opcje i kupując na polskim rynku walutę, uzyskali zysk będący różnicą pomiędzy wartością złotówki z lata i późnej jesieni ubiegłego roku, a przy okazji jeszcze bardziej obniżyli jej kurs. W rezultacie dochodzi dzisiaj do upadku kolejnych polskich firm i pogłębiania się kłopotów setek innych, a co za tym idzie mnożenia dziesiątek tysięcy - kolejnych bezrobotnych.

Skala zjawiska

Nie można określić precyzyjnie skali transferu kapitału z Polski, gdyż nikt tak naprawdę tego nie monitoruje. Jednak szacunkowo ocenia się wielkość tego zjawiska przynajmniej na 40 mld zł. Do tego dochodzi ujemne saldo w handlu zagranicznym, a więc dewizy, które musimy zapłacić, by zbilansować import z eksportem – co również jest szacowane na ok. 40 mld zł. W sumie zatem wielkość drenażu kapitału z Polski w 2008 roku wyceniana jest na ok. 80 mld zł.

Mariusz A. Roman

2 komentarze:

  1. Nihil novi

    To co opisuje Pan Mariusz to w zarysie ogólne działania kapitału zagranicznego i współpracujących z nim gremiów decyzyjnych w kraju. To jest normalna zdrada interesów polskich prowadzona z żelazna konsekwencją. Ci co się na tym znają (ja nie jestem fachowcem ekonomistą) wiedzą gdzie szukać więcej.
    Przestrzegali przed tym patriotyczni intelektualiści, uczeni, profesorowie, niektórzy politycy. Nie dzieje się nic nowego. Naród nie wie co "sze dżeje" bo skąd. Niezwykle profesjonalne działania manipulacyjne większości mediów (polskojęzycznych) robią prostym ludziom wodę z mózgu. A jak się juz zorientują o co chodzi - to bedzie za późno na cokolwiek. Nawet złodziei juz tu nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co te zagraniczne kapitały? Komu?

    Nawet 200 miliardów złotych mogły stracić polskie przedsiębiorstwa na opcjach walutowych - informuje RMF FM. Powołuje się przy tym na szacunkowe dane zaprezentowane przez przedstawicieli firm, które zapisały się do Stowarzyszenia na rzecz Obrony Polskich Przedsiębiorstw. Jak podaje RMF FM, organizacja wyliczyła, że każda ofiara opcji walutowych straciła średnio 20 milionów złotych.
    Zdaniem przedstawicieli związku feralne umowy zawierano ustnie, na podstawie ramowych umów z bankami. Rozmowy z przedstawicielami banków były jednak nagrywane. Zdaniem firm nagrania mogą udowodnić, że banki grały nieuczciwie – namawiały na opcje, mówiąc tylko o zyskach i pomijając ryzyko, a także przedstawiały fałszywy obraz kursu złotego.

    Tadek

    OdpowiedzUsuń