poniedziałek, 31 stycznia 2011

W obronie Polaków na Litwie

W najbliższy wtorek w Warszawie, odbędzie się akcja protestacyjna przeciwko dyskryminacji Polaków na Litwie. Tym razem w formie happeningu. Organizatorem trzeciej już warszawskiej pikiety w obronie praw społeczności polskiej na Litwie jest stowarzyszenie Memoriae Fidelis.

darmowy hosting obrazków
Akcja rozpocznie się 1 lutego br. o godz. 16.20 przed Biurem Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka przy OBWE (Al. Ujazdowskie 19), gdzie przedstawiciele stowarzyszenia złożą pismo protestacyjne mówiące o dyskryminacji Polaków na Litwie.
Następnie o godz. 17.00 przed wejściem do stacji metra Centrum (róg ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich) odbędzie się happening. Organizatorzy zapraszają „wszystkich zainteresowanych losem Polaków na Litwie, aby wzięli w nim udział”, jednocześnie nie zdradzając szczegółów scenariusza zapowiedzianego protestu.
To nie pierwsza inicjatywa Memoriae Fidelis. W grudniu ubiegłego roku, stowarzyszenie wspólnie z Federacją Organizacji Kresowych organizowało pikietę przeciwko, niekorzystnej dla polskiego szkolnictwa, reformie oświaty na Litwie, patrz poniżej:

Patronat nad wydarzeniem objęła Federacja Organizacji Kresowych.
MAR
[Fot. Archiwum]

piątek, 7 stycznia 2011

III Patriotyczna pielgrzymka kibiców

Kibice polskich klubów piłkarskich w najbliższą sobotę 8 stycznia, wspólnie spotkają się podczas III Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kibiców na Jasnej Górze. Organizatorem i pomysłodawcą tego wydarzenia jest: Salezjańskie Stowarzyszenie Wychowania Młodzieży. Podobnie jak w zeszłych latach obok wymiaru religijnego tego spotkania, ważną część stanowić będzie program patriotyczny (wykład ks. Isakowicza - Zaleskiego), a także kulturalny (koncert Andrzeja Kołakowskiego).

darmowy hosting obrazków
W Częstochowie na Jasnej Górze spotkają się fani futbolu z całej Polski. Na pielgrzymce pojawią się kibice m.in.: z Trójmiasta, Poznania, Krakowa, Warszawy, Szczecina, Wrocławia, Chorzowa czy Gliwic, których połączy wspólna modlitwa podczas mszy świętej w częstochowskiej kaplicy Cudownego Obrazu.
Pielgrzymka jest inicjatywą bez precedensu. Jej organizatorem są Salezjańskie Wspólnoty Ewangelizacyjne (Salezjańska Pielgrzymka Ewangelizacyjna i Pustynia Miast). Homilię podczas mszy dla kibiców wygłosi ksiądz Jarosław Wąsowicz SDB, autor m.in. książki pt. "Biało-zielona Solidarność", poświęconej walce kibiców z władzą komunistyczną w czasach PRL-u. Ksiądz Wąsowicz, działacz podziemnych struktur Federacji Młodzieży Walczącej, znany jest z wielu patriotycznych akcji przeprowadzanych wśród polskiej młodzieży m.in., co roku jest przewodnikiem młodzieżowej grupy żółtej podczas pielgrzymki z Suwałk do Wilna.
- Nasza pielgrzymka jest próbą poszukiwania, tego, co łączy wszystkich kibiców, a nie dzieli – mówi ksiądz Jarosław Wasąwicz. – Środowisko kibiców jest społecznością, gdzie wbrew pozorom temat patriotyzmu jest bardzo ważny.

darmowy hosting obrazków
Polecam również wywiad z ks. Wąsowiczem, jednym z inicjatorów corocznego pielgrzymowania kibiców, opublikowany w Częstochowskim Portalu Sportowym, patrz tutaj.
Program III Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę:
Sobota, 08 stycznia 2011 r.
Godz. 14.00 - Msza św. w kaplicy cudownego obrazu.
Przewodniczy ks. Leszek Zioła SDB – moderator Salezjańskich Wspólnot Ewangelizacyjnych;
Kazanie wygłosi- ks. Jarosław Wąsowicz SDB;
Mszę animują kibice Ruchu Chorzów.
Godz. 15.00 – Wykład ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego „Ludobójstwo na Wschodzie".
Podczas spotkaniu będzie można nabyć książki ks. Zaleskiego. Po wykładzie zbierana będzie składka na wsparcie dla odradzającego się polskiego klubu - Pogoni Lwów.
Godz. 16.00 – Koncert Andrzeja Kołakowskiego z Gdańska – „Pieśń o żołnierzach wyklętych”.
Godz. 17.00 - Poczęstunek dla przyjezdnych kibiców zorganizowany przez kibiców Rakowa Częstochowa.
Szczegółowych informacji udziela: ks. Jarosław Wąsowicz SDB, tel. 501 471 835, e-mail: jwasowicz@salezjanie.pl
Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

czwartek, 6 stycznia 2011

Powrót Trzech Króli

Święto Objawienia Pańskiego zwane także w Polsce świętem Trzech Króli, obchodzone 6 stycznia, jest jednym z najważniejszych świąt i należy do pierwszych ustanowionych przez Kościół. Dzień wolny w to święto zniósł w 1960 roku - Władysław Gomułka, I sekretarz PZPR. Po dokładnie 50 latach święto to wraca do nas w swojej całej pełni.

darmowy hosting obrazków
Trzej Królowie – w tradycji chrześcijańskiej to trzej Mędrcy ze Wschodu (magowie, kapłani bądź astrologowie), którzy udali się do Betlejem, aby oddać pokłon narodzonemu Jezusowi. Biblia nie wymienia ich imion; w zachodnim chrześcijaństwie popularny jest jednak pogląd, że ich imiona to: Kacper, Melchior Baltazar. Pamiątką tej historii jest liturgia uroczystości Objawienia Pańskiego, w Polsce nazywana też świętem Trzech Króli. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wyznaczała ona początek roku liturgicznego. W niektórych regionach Polski czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a świętem Trzech Króli był uważany za tak bardzo święty, że powstrzymywano się w tym czasie od ciężkich prac.
Święto Objawienia Pańskiego w kościele wschodnim znane jest już w III wieku, natomiast w kościele obrządku zachodniego obchodzimy je od schyłku IV wieku. Kościół wschodni łączył uroczystość Trzech Króli z Bożym Narodzeniem, obchodzonym jednocześnie jako uroczystość Epifanii, czyli zjawienia się Boga na ziemi w tajemnicy wcielenia. Natomiast w kościele rzymskim Trzech Króli jest świętem niezależnym od Bożego Narodzenia.
Opis pokłonu Trzech Króli znajduje się w Ewangelii św. Mateusza (Mt 2, 1-12). Ma swoją symbolikę: jest pokłonem świata pogan, i ludzi w ogóle, przed Bogiem Wcielonym. Wśród takiej rodziny ludzkiej narodził się Chrystus ze swą zbawczą misją, a ona w swych przedstawicielach przybyła z różnych stron, aby złożyć mu hołd. Dlatego w tradycji chrześcijańskiej jeden z magów jest czarnoskóry (od XIV w.). Uniwersalność zbawienia, ponad wszelkimi podziałami, zaakcentowana jest poprzez samą nazwę święta, jego wysoką rangę w kościele oraz wszystkie teksty liturgii tego dnia.
Ewangeliczna historia Trzech Króli opowiada o trzech cudzoziemcach, którzy, wiedzeni gwiazdą, wyruszyli w drogę do Betlejem, które wyznaczyli jako miejsce narodzin na podstawie proroctwa w Księdze Micheasza (Mi 5, 1), aby złożyć pokłon narodzonemu królowi żydowskiemu. Po drodze wstąpili na dwór Heroda. Ten, usłyszawszy nowinę, w narodzonym upatrywał rywala. Mędrcy, odnalazłszy stajenkę betlejemską, ofiarowali Dzieciątku Jezus, swoje dary, które należały wówczas do najcenniejszych: mirrę, złoto i kadzidło. Następnie otrzymawszy podczas snu wskazówkę, aby nie wracali do Heroda, trzej pielgrzymi wyruszyli z powrotem do swych krajów inną drogą.
Zwyczaj święcenia tego dnia złota i kadzidła wykształcił się na przełomie wieków XV i XVI. Poświęcanym kadzidłem, którym była żywica z jałowca, okadzano domy i obejście, co miało zabezpieczyć je przed chorobami i nieszczęściami. Znany był też zwyczaj chodzenia dzieci z gwiazdą, które pukając do domów, otrzymywały rogale, zwane "szczodrakami". Śpiewano przy tym kolędy o Trzech Królach. Przed kościołami stały stragany, sprzedawano kadzidło i kredę.
Od XVIII wieku upowszechnił się także zwyczaj święcenia kredy, którą zwyczajowo w święto Trzech Króli na drzwiach wejściowych w domach katolickich pisano litery: K+M+B+ oraz datę bieżącego roku. Zwyczaj ten, znany również w czasach obecnych, jest błędną interpretacją łacińskiej inskrypcji CMB Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi), choć święty Augustyn tłumaczy je jako Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu). Legenda o "trzech królach" pojawiła się dopiero w średniowieczu, stąd dzisiejsze błędne odczytywanie tych liter jako imion Mędrców.

darmowy hosting obrazków
Znaczenie Święta Trzech Króli, potwierdza wielowiekowa tradycja traktowania dnia 6 stycznia w Polsce, jako dnia wolnego od pracy. Tego święta nie odważono się nawet zakwestionować po II wojnie światowej, zniesiono je dopiero decyzją Władysława Gomułki, który przeforsował w tej sprawie ustawę sejmu PRL z dnia 10 listopada 1960. Tą samą ustawą skreślono jako dzień wolny od pracy 15 sierpnia. Jednak w 1989 roku przywrócono dzień wolny w Święto Wniebowzięcia NMP. Po raz pierwszy oficjalnie, pomysł przywrócenia dnia wolnego od pracy w Trzech Króli, pojawił się w styczniu 2008 roku podczas spotkania opłatkowego prezydentów miast papieskich, czyli tych, które w czasie swojego pontyfikatu odwiedził papież Jan Paweł II.
Trzyletnia batalia o przywrócenie dnia wolnego w święto Trzech Króli, a zainicjowana – obywatelską inicjatywą ustawodawczą, wspierana ogromną liczbą podpisów (w 2008 r. – 700 tys.; w 2009 r. – 1 mln), po perturbacjach w Sejmie została zwieńczona sukcesem. Choć w latach 2008-2009 projekty ustaw przywracających dzień wolny w święto Trzech Króli były torpedowane przez posłów PO i SLD, to jednak w styczniu 2010 r. Platforma złożyła w Sejmie projekt ustanawiający 6 stycznia dniem wolnym od pracy. Lecz jak to zwykle bywa, również w tym przypadku zastosowano zasadę: "coś za coś”. Zgadzając się na dzień wolny 6 stycznia, równocześnie usunięto z kodeksu pracy zapis dający prawo pracownikowi do odbioru dnia wolnego za jakiekolwiek święto przypadające w sobotę.
Kolęda Mędrcy Świata Monarchowie, patrz poniżej:

Mariusz A. Roman
[Fot. Archiwum]

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Kartki ze stanu wojennego

Zazwyczaj każdy z nas wspomina z nostalgią czasy swojej młodości, te z okolic zdawania egzaminu dojrzałości. Współczesnym czterdziestolatkom i nieco więcej, ten okres wypadł dokładnie w czasie stanu wojennego. Podczas świąt przejrzałem zapomniane nieco, moje archiwum podziemnej „bibuły”. Natrafiłem m.in. na dwie kartki świąteczne wydane przez Federację Młodzieży Walczącej. Zatrzymałem się chwilę nad nimi, wspominając przyjaciół - tych, co już odeszli, nie doczekawszy często swoich 40 urodzin.

darmowy hosting obrazków
W niektórych regionach Polski czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a świętem Trzech Króli (6 stycznia) był uważany za tak bardzo święty, że powstrzymywano się w tym czasie od ciężkich prac. A okres świąteczny to czas wyciszenia, sprzyja refleksji i wspomnieniom. Postanowiłem i ja wstrzymać nieco bieg w tym okresie, oddając się nostalgii za czasem, który dawno przeminął...
Urodziłem się, blisko dwa lata przed grudniem 1970. Wspomnienie tej tragedii było żywe na Wybrzeżu, ale i w moim domu rodzinnym. Do szkoły poszedłem we wrześniu 1976, zaraz po tym, jak spacyfikowano robotników w Radomiu. Właśnie, uzyskałem promocję do piątej klasy, kiedy wybuchł Wielki Sierpień 1980. Wiele z dzieciaków jeździło wtedy, choćby pod stocznię. Strajkującym potrzebne było wsparcie finansowe, żywność, ale także dobre słowo i wyraz poparcia. Potem, te śledzenie kolejnych informacji z telewizji i radia. Atmosfera napięcia, ale też wybuch powszechnej nadziei na lepsze jutro, udzielało się nawet nam - dzieciom. Rozmowy, dyskusje, także te przeprowadzane na podwórku wśród moich rówieśników, dotyczyły wtedy, tak naprawdę jednego i sprowadzały się do pytania - „kiedy dokopiemy Komunie?”.
Dzień 13 grudnia 1981 rozpoczął się dla mnie zupełnie zwyczajnie. Była niedziela, więc rano poszedłem do kościoła, starałem się wtedy być na mszy przed „telerankiem”. Dla przeciętnego dziecka, nie wzbudzała wtedy zdziwienia zwiększona aktywność sił porządkowych na ulicach, w Trójmieście byliśmy przyzwyczajeni do takich widoków. Dopiero ksiądz podczas kazania, powiedział coś o wielu tysiącach internowanych. Pomyślałem, że kolejne przesilenie, takie jak te w Bydgoszczy, czy szkole straży pożarnej...
Wróciłem do domu i dopiero łzy w oczach mojej mamy, pozwoliły zrozumieć, że naprawdę jest coś nie tak. Matka płakała, bo Ojciec – maszynista kolejowy, był wtedy w pracy, bała się zatem o niego. Ojcu zawsze jakoś wypadała służba w te dni, zarówno 17 grudnia w 1970, jak i 13 grudnia w 1981. Wrócił jednak cały, po południu z uśmiechem na twarzy – mówiąc: „no to mamy wojnę - komuna się w końcu doigrała”. Całą noc maszyniści przez radio odgrażali się komunistom. Nic dziwnego, że Ojciec, członek NSZZ „Solidarność”, był optymistycznie nastawiony, wszak całą noc słyszał, w swoim radiu w elektrowozie, że „byle do wiosny...”.
Minęło chyba półtorej roku, a Ojciec codziennie wieczorem słuchający z nami Radia Wolna Europa, usłyszał o swojej lokomotywowni w Gdyni-Grabówku, że nadal nie udało się władzom, powołać nowych branżowych związków...
Pierwsza własna ulotka
W pierwszy dzień stanu wojennego z kolegą próbowałem dostać się do stoczni w Gdyni, czołgi zagrodziły nam jednak drogę na Estakadzie Kwiatkowskiego (droga była wtedy w budowie). Nawet nas nie zatrzymali, mieliśmy wtedy niespełna 13 lat, więc nie potraktowali nas chyba poważnie. Ogólnie, atmosfera była wspaniała. Naprawdę, w pierwszych dniach stanu wojennego, wszyscy dookoła zakładali, że wreszcie „komuna padnie”. „Byle do wiosny” - to hasło wspomagane było specyficznym układem palców w prawej ręce, pokazującym, że jeszcze trochę i po „komunie”.

darmowy hosting obrazków
Opór społeczny na Wybrzeżu był powszechny, obejmował nawet uczniów szkół podstawowych i średnich. Wydałem właśnie wtedy, wraz z przyjaciółmi pierwszą w życiu odezwę, powielaną przez kalkę na maszynie do pisania, zatytułowaną do „Ludzi dobrej woli” i rozwieszaną następnie, jeszcze w grudniu 1981 na ulicach Gdyni. Założyliśmy w szkole podziemną - Organizację Starej Polski, jako dzieci gotowi byliśmy walczyć, chociażby poprzez przypinanie oporników do naszych fartuszków lub przepisując ręcznie: ulotki i różnego rodzaju piosenki, jakie do nas docierały, a jakie podtrzymywały wtedy na duchu.
Mieszkałem wtedy w Gdyni Chyloni, dzielnicy oddalonej 7 kilometrów od centrum, ale dym petard milicyjnych docierał także do mojego podwórka i inspirował do brania udziału w „zadymach”. Jeżdżenie wraz z kolegami na „zadymy”, potajemnie przed rodzicami, to jakby rytuał tamtych dni. Dopiero później, w połowie lat 80. nastąpiło w społeczeństwie załamanie, niewiara w możliwość zmiany rzeczywistości.
W pierwszych latach po wprowadzeniu stanu wojennego manifestacje z udziałem tysięcy demonstrantów nie należały do rzadkości. Po roku 1985. zgromadzenie kilkuset uczestników graniczyło z cudem. I właśnie wtedy swój renesans przeżywa Federacja Młodzieży Walczącej, organizując większość demonstracji solidarnościowych na terenie całego kraju.
Kolumbowie – generacja 1988
W liceum zacząłem działalność w szeregach FMW, była to organizacja działająca głównie na terenie trójmiejskich szkół średnich. Wydawaliśmy coraz bardziej profesjonalne pisma szkolne i o coraz szerszym zasięgu, organizowaliśmy ciche przerwy, koła samokształceniowe przy parafiach, w grudniu przychodziliśmy do szkoły ubrani na czarno. Kolejnym, tym razem niedzielnym rytuałem stało się jeżdżenie na mszę świętą do kościoła św. Brygidy w Gdańsku. Po każdej sumie o godz. 11, młodzież w większości z FMW, organizowała kolejną demonstrację lub wiec. Pamiętam demonstrację zorganizowaną, także po pasterce w 1987. Zresztą, rok 1987 był dla mnie szczególny, kończyłem wtedy 18 lat – byłem już pełnoletni. Był to także rok wizyty Jana Pawła II w Polsce. To były niezapomniane chwile: Gdynia, Zaspa, a nade wszystko Westerplatte.

darmowy hosting obrazków
„Można powiedzieć, że olbrzymią rolę w procesie ideowego dojrzewania i politycznej emancypacji trójmiejskiej młodzieży odegrała pielgrzymka papieska z czerwca 1987 r. Słowa Jana Pawła II, wypowiedziane na spotkaniu z młodzieżą 12 czerwca, 1987 r., na Westerplatte, stały się zwiastunem całej niezłomnej postawy Federacji Młodzieży Walczącej. Dla wielu przecież kazanie Ojca Świętego o potrzebie posiadania jakiegoś własnego Westerplatte było potwierdzeniem słuszności dokonanego wyboru. Słowa te brzmiały niczym nakaz i ideowe Credo. W tamtym czasie „Westerplatte” znaczyło „Wolność i Niepodległość”! Było zatem oczywiste, że nie może być mowy o porozumieniu z tymi, którzy przez całe dekady PRL tym podstawowym wartościom czynnie się sprzeciwiali” – pisał dr Sławomir Cenckiewicz, przed laty także działacz FMW, a obecnie znany i niezależny historyk.
Nic zatem dziwnego, że coraz częściej i coraz bardziej profesjonalnie młodzież z FMW, NZS, WiP czy RSA dokonywała akcji ulotkowych, malowała hasła na murach, organizowała happeningi na ulicach miasta. Z czasem, to właśnie młodzież wzięła na siebie organizację demonstracji i stała się siłą napędową opozycji. To młode pokolenie, a nie „starzy”, coraz bardziej wypaleni działacze, zorganizowali strajki 1988. w stoczni, Uniwersytecie Gdańskim i protesty poparcia w szkołach.
Strajki w maju 1988 odbywały się dosłownie w tym samym czasie, co mój egzamin dojrzałości. Pomoc dla strajkujących, kolportaż „bibuły” na mieście, redagowanie kolejnych numerów - codziennie wychodzącego wtedy „Monitu”, musiałem godzić z przygotowaniem do matury. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby zatrzymali mnie właśnie wtedy na 48 godzin. Przecież, gdy codziennie późnym wieczorem wracałem z plecakiem pełnym „bibuły” do domu, musiałem przedzierać się pomiędzy patrolami ZOMO. A m.in. kolportażem zajmowałem się także w dniach mojej pisemnej matury.
Jednak dokładnie 22 lat temu, to właśnie młodzi stoczniowcy, studenci i uczniowie, podjęli walkę z reżimem komunistycznym, jako spadkobiercy Kolumbów – nazywając siebie generacją 1988. Nasze działania wymykały się wówczas nie tylko spod kontroli komunistycznych władz, ale i podziemnej „Solidarności”. I tego się pewnie jedni i drudzy wystraszyli.
Demontaż systemu
Dojrzewało pokolenie, które nie przyjmowało do wiadomości, że z czerwonymi można uprawiać jakikolwiek dialog. „Dość paktów z czerwonymi” to było hasło noszone na gdyńskim transparencie FMW. Nie akceptowaliśmy idei okrągłego stołu oraz porozumienia z komunistami. Byliśmy wtedy wierni rządowi polskiemu na uchodźstwie i wspólnie z SW oraz Polską Partią Niepodległościową zorganizowaliśmy w Trójmieście bojkot koncesjonowanych wyborów.

darmowy hosting obrazków
Bardzo wymownym akordem było zajęcie w styczniu 1990 r. budynku KW PZPR w Gdańsku, w wyniku którego ujawniliśmy fakt niszczenia partyjnych archiwów. Po kilkugodzinnej okupacji budynku, zostaliśmy jednak rozpędzeni na polecenie rządu Mazowieckiego przez jednostki MO i antyterrorystów. PZPR mogła spokojnie dopalić to, co jeszcze tam zostało.
Tymczasem, do naszych adwersarzy dołączył wtedy sam Lech Wałęsa, który zarzucał nam działanie na szkodę kraju. Na dziedzińcu kościoła św. Brygidy wykrzykiwał pod naszym adresem: „Brak kultury politycznej”, nazywając nas „agentami bezpieki”. Jako strażnik nowego porządku oznajmił, że jeśli młodzież nadal będzie zachowywać się nieodpowiedzialnie, to: „sam stanie z pasem i będzie lał w dupę”. W odpowiedzi na murach pojawiło się nowe hasło: „Mazowiecki musi odejść”, a na uroczystościach z okazji X-lecia „Solidarności” ulotka sygnowana przez FMW pt. „Kto dzisiaj obłudnie świętuje?”.
Epilog
Pomyślałby kto, że jesteśmy przegranym pokoleniem, że rozminęliśmy się z rzeczywistością, że zostaliśmy oszukani... Wszak tak wielu z nas, nawet po latach nie potrafimy skutecznie zlokalizować. Wielu z dawnych działaczy FMW, tak zraziło się do otaczającego nas świata, że nie chce nawet wracać do tego, co wtedy nas łączyło. Tymczasem w naszym działaniu, nie było nawet cienia kalkulacji i wyrachowania. Nikt przecież, nie mógł wtedy zakładać, że nasza walka tak szybko się skończy, że zmieni się jakiś „układ”.

darmowy hosting obrazków
Byliśmy po prostu, spadkobiercami tych, którzy rozpoczęli walkę w 1939 roku w obronie honoru, niepodległości, wreszcie całości Rzeczpospolitej. Tylko wciąż przykro, że tak wielu, nie potrafi się nawet do dzisiaj pozbierać.
„Bez względu na to, jak dzisiaj oceniany jest tamten radykalizm „młodzieży walczącej”, warto pamiętać, że nie wypływał on z koniunkturalizmu i chęci wskoczenia na stołek, ale z autentycznego umiłowania Ojczyzny i pragnienia wolności. Klimat przełomu lat 1989/1990 oddają też w jakiś sposób dokumenty odnalezione w Instytucie Pamięci Narodowej. Zwłaszcza jeden, z którego wynika, że jeszcze w końcu maja 1990 r. już nie Wydział III Służby Bezpieczeństwa, a Urząd Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa (formalnie istniał już wówczas Urząd Ochrony Państwa, którego szefem został Krzysztof Kozłowski) rozpracowywał trójmiejską FMW” – pisał Cenckiewicz.
Najważniejszymi z powodów, dla których powołaliśmy, we wrześniu 2007 roku, Stowarzyszenie Federacji Młodzieży Walczącej jest udokumentowanie historii naszej organizacji i pomoc rodzinom naszych zmarłych przyjaciół z FMW. Wielu z nich odeszło do Pana, często nie doczekawszy swoich 40 urodzin. Od kilku lat trwa, bowiem nieprzerwanie w naszym środowisku zła passa. Dariusz Stolarski, Wiesław Gęsicki, Tadeusz Duffek, Robert Bodnar, Mieczysław Brzezicki, Andrzej Kuczyński, Adam Dydziński, Krzysztof Kornaś, Rafał Kosmalski, Artur Golara, Rafał Górski... Kto następny dołączy do niebiańskiej grupy działaczy FMW?
Polecam krótki film o strajkach majowych w 1988, patrz poniżej:

Historia PRL - Od Lenina się zaczęło...
Mariusz A. Roman
Na załączonych zdjęciach: Karty świąteczne, wydawane przez FMW; Demonstracja FMW na ulicach Gdańska niedaleko budynku KW PZPR; Wiec zorganizowany m.in. przez FMW pod budynkiem KW PZPR w Gdańsku - w dzień po zajęciu budynku i usunięciu nas z niego siłą przez rząd Mazowieckiego; Zdjęcie z pogrzebu Adama Dydzińskiego z Kętrzyna, jednego z czołowych działaczy FMW.